czwartek, 17 marca 2016

"Zadarłeś z niewłaściwymi gryzoniami.."

7:10
Kolejny dzień się zaczął. Właśnie teraz. Leniwie wstaję, brakuję mi czegoś. No tak, obok mnie miejsce jest puste, nie ma Tikki. Zrywam się z łóżka w najszybszym czasie. Gdzie ona jest? Błagam, niech jest gdzieś tutaj. Błagam. 
- O Marinette, już wstałaś? Dość wcześnie, nie uważasz? - Siedziała w oknie i patrzyła przed siebie. 
- Co się dzieję?
- Wyczuwam coś. Kogoś. W tym mieście jest parę innych kwami.
Ta informacja jest szokująca, dla kogo by nie była? Kwami mówiła mi, że są inne, ale myślałam, że zupełnie w innych krajach. A może ona czuje samą siebie? Jest to możliwe? Nie wiem, zupełnie nie wiem. Jakie szczęście, że dziś jest wolne. Nie muszę nigdzie wychodzić o wczesnych porach i pędzić na złamanie nogi. Tak to zazwyczaj się spieszę. Tak, jak poprzedniego dnia. Tamten dzień był bardzo zakręcony. Nowy uczeń. Nino. To zderzenie na ulicy. Te dziewczyny. Alya. Cały dzień był dziwny i ciężki. Ale trzeba dawać radę w życiu. Nawet w najcięższych chwilach. Głowę nosić wysoko i dumnie, niczym paw kroczyć. Nie można być strusiem i chować głowy w piasek. Trzeba być silnym. Chociaż, niektórzy są zbyt pewni siebie. Ja nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio taka byłam. Lubię swój styl życia. Podoba mi się bycie wieczną sierotą, chodzi oczywiście o moją niezdarność. Mimo, że czasem trudno mi ustać na własnych nogach. Ale zauważyłam, że w ciele Biedronki, nie mam problemów z koncentracją i co ważniejsze, równowagą. Gdy wcielam się w super bohaterkę jestem tym, kim chcę. Nie czuję strachu. Przerażenia. Nic. Czuję wolność, coś czego w zwykłym życiu nastolatki mi brak. Podobno mam bronić ludzi i miasta. Ale czy jestem gotowa? Niby zaczęłam trening, ale tylko umysłowy. Codziennie uczę się dużo historii. Wiele zasad. Reguł. Podstaw. Ale co mi z teorii, przecież będę wiedziała jak rzucić jo-jo. 

16:10
Właśnie wracam do domu. Dzień był bardzo męczący. Bardzo długo zajmowałam się Manon, dziewczynka ma bardzo wybujałą wyobraźnię i trudno ją okiełznać. Powtórka z rozrywki. Znów ktoś na mnie wpada. To ta sama osoba, bo poprzedniego dnia. Teraz się jej przyglądam. Musi to wyglądać dziwnie, patrzy się na mnie z przerażeniem. 
-Cass, przestań tak biegać, przypominam, że nie jestem za szybka - podbiegła do nas dziewczyna. Pomaga pozbierać się znajomej. Druga, jak wywnioskowałam "Cass", wyciąga do mnie rękę. Pomaga mi wstać, wyraz jej twarzy jest troskliwy, przyjemny. 
- Przepraszam, jestem strasz... Słyszycie? - Znów ruszyła przed siebie, jej towarzyszka zerwała się do biegu. O nie, tym razem nie uciekną. Ruszyłam za nimi. Parę przecznic w biegu, jako Marinette? Nie ma mowy, w między czasie stałam się Biedronką, sunęłam szybko po budynkach obserwując najszybszą z dziewczyn. Drugą straciłam  z oczu dużo wcześniej. Mimo, że dziewczyna nie wygląda na bohaterkę, porusza się niczym kot. Prześlizguje się wszędzie, doskonale radzi sobie z przeszkodami, nie widać nawet zmęczenia po niej. Ja nawet w tym wcieleniu jestem już zmęczona. Nagle koło niej pojawiła się, dziewczyna, ale nie jakaś zwykła. Przypominała królika. Miała na sobie szary kombinezon z ciemnoszarymi detalami. Włosy miała w kolorze głębokiego brązu. Powyżej biodra miała coś, z tej odległości nie umiałam ujrzeć czym jest tajemniczy przedmiot. Obie były bardzo szybkie i zwinne. Przed moimi oczami ukazał się Hotel Le Grand Paris. Dziś miał się tam odbyć koncert, a konkretniej konkurs gry na pianinie. Na niebie pojawiły się klawisze, właśnie takie, jakie posiada pianino. Na nich stał człowiek. Lewitujące klawisze, lewitujący człowiek, co to ma znaczyć? Nagle mężczyzna sfrunął w dół. Stanął na przeciwko dwóch tajemniczych osób, które śledziłam. Mogę mu się przyjrzeć. Jego strój przypomina zwykły męski garnitur, ale jednak się różni. Na lewym rękawie posiada ułożone w rzędzie klawisze. Ciekawe po co mu one. Właśnie przebiegała jedna ze znanych piosenkarek wraz z jej pomocnikami. Wystrzelił w nią dany prostokącik. Dziewczyna stanęła jak wryta. Wydobyła z siebie "Ratunku", ale nie był to jej głos, wszystko zaczęło jej nie wychodzić, co krok upadała. Chyba właśnie odkryłam co potrafi mężczyzna. 
- Jestem Panem Piantórem. Wszyscy, którzy mają talent większy ode mnie oddadzą mi swoje umiejętności. 
- No chyba nie grajku - postać podobna do króliczka stanęła prosto. Teraz zauważyłam, że wygląda znajomo. 
- Zadarłeś z niewłaściwymi gryzoniami - nastolatka, na którą często wpadam przyjęła postawę gotową do ataku. Pan podobny do pingwina zaczął atak. Obie dziewczyny, a zwłaszcza dziewczyna o mieszanym kolorze włosów. Bardzo dobrze unika pocisków. Jak na zwyczajną dziewczynę, jest doskonała. Koło mnie znalazła się pewna postać. Był to chłopak. Blond włosy, kocie oczy i czarny strój. Wygląda całkiem nieźle. Oczywiście tylko jedna osoba chodzi mi po głowie. Zmierzyliśmy się wzrokami, po czym oboje wróciliśmy do oglądania walki. Po dziesięciu minutach nastolatki wygrały. Głos w mojej głowie krzyknął, abym łapała akumę. Z nauk wiedziałam o co chodzi, złapałam ją do swojego jo-jo, po czym wyleciał milutki motylek. Doskonale wiedział gdzie lecieć. Obie zaczęły mi się przyglądać. Odwróciłam się na chwilę, chciałam przypatrzyć się osobie w przebraniu kota. Nikogo jednak już nie było. Kiedy spojrzałam w dół też było pusto. Usiadłam na dachu. Kim były zamaskowane osoby? Czemu walczyły z tą osobą? Skąd wiedziały o tym wypadku? Tyle pytań. Zero odpowiedzi. Tylko jedna osoba może mi pomóc. Dziewczyna. Chcę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Pojawiają się. Potem znikają. Pragnę odpowiedzi. Jak zwykle akcja działa się tak długo, że się ściemniło. Wróciłam do domu, Tikki była ze mnie zadowolona, nie wiem czemu, w końcu zrobiłam tylko jedną rzecz, to ktoś inny uratował Paryż. Porozmawiałyśmy chwilę, po czym zjadłam zimny już obiad, umyłam się, a potem położyłam się w łóżku. Po tylu przeżyciach byłam wykończona. Kompletnie zapomniałam też o Alyi do której miałam przedzwonić. Miałam też wysłać zadania  Nathanëlowi, dziś miałam czas tylko na Manon. Nawet nie widziałam dziś rodziców za dużo. Tylko przy śniadaniu. Miałam też zająć się projektem dla naszej drużyny koszykarskiej, w piątek mają grać mecz. Nie wierzę, że ktoś, kogo nie znam zajmie mi połowę dnia. Obie dziewczyny były bardzo ładne. Razem prezentowały się wspaniale. Widać było, że są ze sobą zżyte. Jak zwykle myśli są ważniejsze od snu. Co poradzę, że trudno się powstrzymać, kiedy poznajesz kogoś, kto bez przebrania jest niepokonany. Zamknęłam oczy, nawet nie wiem, o której godzinie zasnęłam.

♥♥♥

Witam, witam jest rozdział, nieco krótszy, ale jest. Tak szczerze, nie chciało mi się wszystkiego opisywać. UWAGA POWIADAMIAM, IŻ ZAPRASZAM NA BLOGA MOJEJ MIŚKI AGATKI : Blog Agatki ♥   
Jest ona wspaniałą pisarką oraz moją najlepszą przyjaciółką i to jej dedykuję rozdział ♥ 
Pozdrawiam Gorąco Miśki ♥

1 komentarz:

  1. Awww dziękuję ♥ Ja ciebie też kocham Miśku ♥ GreyTeam podbija świat ♥

    OdpowiedzUsuń